Niesłabnąca popularność gier i słownych potyczek, typu chociażby - scrabble, stwarza możliwość dobrej rodzinnej zabawy i poszerzenie własnego słownictwa. Dobrze, jeśli przy tej okazji nie zapominamy, żeby (za Norwidem) „ Odpowiednie dać rzeczy -słowo”. Z profesorem Miodkiem na pewno to się uda. Dziś proponujemy jego książkę, „Słowo jest w człowieku”. Polszczyzna się wzbogaca o nowe słowa, przekształca dawne znaczenia, coraz większa jest ekspansja wyrazów o rodowodzie anglosaskim. Ten językowy kosmopolityzm, to nic nowego, o ile te przeróżne pomysły i mody nie prowadzą do sytuacji zabawnych i śmiesznych, chociażby szyldy, (które mają prawdopodobnie z założenia dowartościować): „Studio…paznokcia”. Dodatkowo zauważamy, że nasila się potocyzacja języka oficjalnego. Fragment z książki profesora Miodka: „Pewnego dnia telefoniczna petentka „popisała się” konstrukcją- zapytaniem: „Jarzy pani?”- „Jarzę”- odparła skonsternowana moja koleżanka. Wspólnie czekamy teraz na „kapuje pani?” albo jeszcze lepsze „kapewu?” Skąd to się bierze? Profesor zgodnie z innymi stwierdza, że to „środki masowego przekazu uparcie lansują taki model obyczaju językowego. Gwiazdorzy i celebryci wyrzucają z siebie bez żadnych zahamowań wulgarne słownictwo na wszystkie litery alfabetu”. Książka z pewnością zaciekawi każdego kto lubi językowy humor, ale i docenia harmonię w rozwoju języka, w zgodzie z zasadami i z tradycją.